Różnice między celebrities współczesnymi, a tymi z okresu realnego socjalizmu są wstrząsające.
Pierwsza kobieta w kosmosie, zwana przez polską prasę “kosmiczną Ewą” czyli Walentyna Tiereszkowa wyglądała jak wyglądała, a właściwie tak wyglądała jak była prezentowana w środkach masowego przekazu. Dozgonna przyjaźń polsko-radziecka nabrała ciepłego, uczuciowego tonu. Radziecka kobieta, socjalistyczna kobieta, obywatelka pierwszego w świecie państwa proletariatu miast i wsi czyli Związku Radzieckiego rządziła w kosmosie podczas lotu, rozsiewając we Wszechświecie pokój, o który walczył cały obóz państw socjalistycznych (Układu Warszawskiego) pod przewodem ZSRR.
No i kudy Dodzie czy innej Mandarynie do dzielnej Walentyny. Zepsute blondyny, demoralizujące lud roboczy, symbolizujące rozkład kapitalizmu i jego ostatniej formy –
światowego imperializmu, mogł radować gwardzistów postępu tylko o tyle, o ile są one objawem szybkiego przemijania konsumpcyjnego blichtru, a przez to zapowiedzi? powrotu świata Lodzi Milicjantki czy Traktorzystki oraz dzielnej Walentyny T.
Gdzieś w Polsce, podobno w Stalowej Woli jest siedziba Komunistycznej Partii Polski (KPP), której przewodniczy (a raczej przewodzi) wypróbowany i zaprawiony w bojach towarzysz, jeden z byłych członków Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Jak wygląda pochód współczesnych komunistów, zasilony panami w kolorych strojach obejrzyjcie na fotoblogu “Pan Cygaro” i trochę – no nie wiem co – np. pomyślcie.
Co by nie mówić wymowa obrazów jest tak sugestywna, że właśnie lepiej nie mówić, a oglądać.
Powiem krótko: wolę Dodę i jej czasy niż Walę z jej hełmem. Taki już mało ambitny jestem. Trudno.
Doda na Prezydenta.
A na co jej taki kłopot. Nie można jej tak źle życzyć.